... czyli Polacy nie gęsi - swoje strachy mają - wyróżnione w konkursie literackim opowiadanko inspirowane mitologią słowiańską.
Mór
W święto Kupały mieszkańcy wsi Perkowice gromadzili się nad pobliską rzeczką. Panny zbierały na łące kwiecie, z którego plotły wianuszki. Niektóre z nich zapuszczały się w głąb lasu szukając przynoszącego szczęście kwiatu paproci. Chłopcy z ochotą wyławiali wianki z rzeki. Późnym wieczorem rozpalono ogniska, rozpoczęły się dzikie tańce i zabawa. Nagle na niebie pojawiły się burzowe chmury. Niebo gwałtowanie pociemniało. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu do swoich domostw. Jedna z dziewcząt na oczach mieszkańców wsi została uniesiona przez burzowe chmury.
- Ratujcie bogowie! – głos starych bab przedarł się przez huk burzy – Świechnę porwał Płanetnik! Ajajaj …
Zewsząd słychać było lament kobiet i pisk dziewcząt. Przerażeni ludzie rozbiegali się we wszystkie strony. Po chwili burza ucichła, nastała ciemność, brzeg rzeki opustoszał.
Świechna obudziła się z nogami w wodzie. ,,Gdzie ja jestem?” – pytała sama siebie. Nagle usłyszała cichy, subtelny dźwięk, który dobiegał z przyrzecznych zarośli.
- Świechno, podążaj za moim głosem. Chodź za mną. Tutaj nie jesteś bezpieczna. Wodnik czyha na twoją duszę. – tajemniczy głos odbijał się echem i ginął w pobliskim lesie.
Świechna rozejrzała się wokół. Stała tuż przy brzegu rzeki. Z wody zaczął wynurzać się nagi mężczyzna o zielonym ciele i przeraźliwej chudej twarzy, w której osadzone były białe, mętne oczy.
- Świechno, nie podchodź! To wodnik! – subtelny głos dobiegający z zarośli przepbraził się w histeryczny krzyk.
Przestraszona dzieweczka zaczęła umykać w kierunku lasu. Niespodziewanie drogę zastąpiła jej ładna kobieta o zielonych, połyskujących w ciemności włosach.
- Jestem Brzeginką. – wyjaśniła miłym głosem – Ostrzegłam cię przed wodnikiem, bo to złośliwy stwór, który bezlitośnie wciąga ludzi do wody i topi.
- Dziękuję za ostrzeżenie. Niech ci bogowie wynagrodzą. – rzekła Świechna.
- Chodź za mną. Dam ci coś, co pozwoli na bezpieczny powrót do wsi.
Przez długi czas Brzeginka i Świechna przedzierały się w ciemności przez leśne zarośla. Było bardzo ciemno, a tajemnicze odgłosy dobiegające z lasu napełniały przerażeniem. Świechna podążała za poświatą, którą roztaczało ciało Brzeginki. W oddali dostrzegła małe światełka. Gdy spojrzała na nie po raz drugi usłyszała:
- Te światełka to ogniki, które wabią ludzi w bagna.
Dalej szły w milczeniu. Przy dużym, spróchniałym drzewie Brzeginka zatrzymała się. Wsadziła rękę do dziupli i wyciągnęła z niej małe zawiniątko owinięte płótnem. Wcisnęła tajemniczy przedmiot w dłoń Świechny i zniknęła. Dzieweczka z niepokojem w oczach rozpakowała podarek. Rozwinęła płótno. Podniosła przedmiot, aby móc zobaczyć w blasku księżyca tajemniczą rzecz.
-Palec diableski! – powiedziała na głos – Teraz już mogę spokojnie czekać na wschód słońca, bo leśne duchy nie zrobią mi krzywdy.
Odetchnęła z ulgą i ułożyła głowę na mchu. Zasnęła. Po niedługim czasie obudziło ją wycie wilków. Przestraszona mocniej ścisnęła w ręce diabelski palec. Nagle kamyk rozbłysnął i uniósł się w powietrze. Świechna krzyknęła. Zaczęła podążać w kierunku światła, które rozświetlało leśną gęstwinę. Wkrótce dotarła do rodzinnej wioski. Chciała sięgnąć ręką po diabelski palec, ale niespodziewanie zniknął. Poczuła jak nad jej głową przelatuje coś dużego. W świetle księżyca ogromny cień padł na trawę. Koniec pierzastego skrzydła otarł się o jej policzek. Ujrzała wielkiego stwora. Olbrzymie skrzydła przysłaniały niebo. Po chwili z pobliskich domostw dobiegły ludzkie krzyki. Przerażona Świechna popędziła do rodzinnej chałupy. Po drodze zobaczyła jak olbrzymi potwór atakuje przybywające w zagrodzie bydło. Weszła do chaty i zabarykadowała drzwi.
- O bogowie, o bogowie – powtarzała w kółko matka Świechny – O łaskawi bogowie, zwróciliście mi córę.
- Mateczko, co to za potwór nawiedził wioskę? – zapytała i opisała wygląd niezwykłego stwora.
- O bogowie, o bogowie. Strzyga pustoszy naszą wieś. Biada nam, biada. – usłyszała w odpowiedzi lament matki.
Nazajutrz ludzie odwiedzali Świechnę i pytali, jakim cudem udało jej się uwolnić z rąk płanetnika i wrócić szczęśliwie do domu. Wieś po wizycie strzygi pogrążona była w ruinie. Potwór udusił kilku mieszkańców i sporą ilość zwierząt. Wiedźma mieszkająca w lesie rozpowiadała, że to Świechna musiała sprowadzić na nich nieszczęście – strzygę. Kolejnej nocy potwór znowu nawiedził wioskę i zebrał obfite żniwo. Zwierzęta pozostały już tylko w jednej zagrodzie, która należała do rodziców Świechny. Ludzie we wsi zaczęli wierzyć w słowa wiedźmy. Zadowolona czarownica kazała podać dziewuszce specjalny napar z ziół, który miał ją uśmiercić. Po jego wypiciu Świechna zmarła. Strzyga jednak nie przestała nawiedzać wioski. Nie pomagały modły i ofiary. Wkrótce uduszeni zostali wszyscy mieszkańcy wsi. Pozostały po nich puste domostwa i zagrody.
O mnie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz