Dwa razy udało mi się zdobyć mandat posłanki na Sejm Dzieci i Młodzieży, a ponieważ jeszcze coś pamiętam z obu sesji to postaram się krótko przybliżyć jak wygląda całe przedsięwzięcie. W telegraficznym skrócie napiszę tak: bez pracy ani rusz, czyli jeśli marzy się komuś udział w obradach Sejmu Dzieci i Młodzieży musi napisać wypowiedź pisemną i basta. Potem trzeba już tylko żyć nadzieją, że praca zostanie doceniona przez komisję, a gdy tak się stanie to upragniony mandat posła bądź posłanki mamy w kieszeni. Teraz jak wyglądają sprawy ,,od kuchni" - z tym to bywa różnie. Jedni twierdzą, że 1 czerwca to jedyny dzień, w którym nie ma wolnych miejsc na sejmowej sali obrad i jeśli mam być szczera nie ma w tym stwierdzeniu wielkiej przesady. Dla dzieci jak i dla młodzieży jest to po prostu atrakcja - można zobaczyć z bliska znanych, choć niekoniecznie lubianych polityków, a nawet dostać ich autograf czy zrobić sobie z nimi zdjęcie. Bez przeszkód zwiedza się budynki sejmu i senatu, co dla wielu osób stanowi interesujące przeżycie - zwłaszcza, gdy wiążą swoją przeszłość z polityką. Spróbujmy jednak wrócić do idei, czyli po co ten cały Sejm Dzieci i Młodzieży? Odpowiedź według mnie jest banalna - ma on za zdanie zachęcić młodych ludzi do zainteresowania sprawami kraju i uważam, że swoje zadanie spełnia. Uczestniczyłam w obradach XII (temat: Ekologia - wybór przyszłości) i XIV (temat:Poseł naszych marzeń - szkic do portretu) sesji SDiM. Podczas mojego pierwszego udziału zobaczyłam jak to wygląda, a ponieważ mi się spodobało napisałam pracę po raz drugi i nie żałuję, bo … miłe wspomnienia pozostały do dziś.
Podkarpaccy posłowie XIV sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży.
Szansa na zdobycie autografu.
,,Walka" o laskę marszałka.
Zamieszanie przed obradami.
Uchwała w sprawie uhonorowania działalności Ireny Sendlerowej.
O mnie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz