O mnie
czwartek, 19 kwietnia 2012
O paliwowym raju, silikonowych biustach oraz przyprawach z odwłoków termintów…
W tym kraju za litr benzyny zapłacimy … 7 groszy. Niemożliwe? Sprawdźcie sami. Gdzie jest taki raj dla posiadaczy samochodów? W ojczyźnie Ivian Sarcos, czyli kobiety noszącej koronę Miss World 2011. Czym jeszcze zachwyca Wenezuela? Najwyższym wodospadem świata, płaskowyżem Grand Sabana i dziewiczymi krajobrazami. Jakieś minusy? Nadmiar silikonu w biuście oraz pośladkach rodowitych Wenezuelek oraz kawa niezadowalająca podniebienia konesera. Nie każdemu też smakują przyprawy
z odwłoka termita. Mniejsze i większe uroki paliwowego raju przybliża Tomasz Berski, lekarz oraz miłośnik egzotycznych wojaży.
Justyna Rut:Wyprawa do Wenezueli, gdy w Polsce trwa sroga zima wydaje się zwykłą ucieczką od niskich temperatur lub może ... powrotem do czasów dzieciństwa, kiedy zabawa
w Indian była wielką atrakcją. Dlaczego wybrałeś Amerykę Południową na cel swojej podróży?
Tomasz Berski: Namówili mnie znajomi. Wcześniej Wenezuela była dla mnie tylko hasłem -wiedziałem o Hugo Chávezie, potężnych złożach ropy naftowej i że nie jest najbezpieczniejszym miejscem . Czytałem kiedyś relacje polskich podróżników o połowach ryb oraz o tym, że Cejrowski wybrał się tam, żeby stworzyć kilka filmów, ale jego ,,programowo’’ nie oglądam. Jechałem w ciemno. Dlaczego w czasie mrozu? Po prostu terminu wyjazdu z meteorologami nie ustalałem.
J.R.: Czym najbardziej urzeka wenezuelska fauna i flora? Może kusi przywiezienie do Polski jakiegoś okazu pomimo kontroli na lotnisku?
T.B.: W przyrodzie uderza jej naturalność i dzikość - przynajmniej we wschodniej części tego kraju, bo zachodnia jest bardziej zindustrializowana. Spotykałem wiele zwierząt, o których dotąd się tylko słyszałem lub widziałem w zoo. Najbardziej zaskakujące jest to, ze większość tych pomników przyrody można dotknąć i niejako aktywnie uczestniczyć w ich życiu. Wenezuelczycy nie traktują tego jak skansenu, tylko jako część codziennego życia. Myślałem o zabraniu koralowca, ale zrezygnowałem, bo w sumie gra nie warta świeczki, a ryzyko duże…
J.R.: Uroda Wenezuelek jest znana na całym świecie. Czy naprawdę spacerując ulicami nie sposób ominąć wzrokiem lokalnych piękności?
Zbyt wielu karaibskich piękności nie dane mi było zobaczyć. Jeździliśmy głownie po terytoriach zamieszkanych przez Indian, a oni z Latynosami mają nie wiele wspólnego. Więcej widziałem podczas pobytu na wyspie
w kurorcie. Nie mam pewności, że to były to rodowite Wenezuelki, czy kobiety z jakiś innych krajów . Osoby ,,biegłe” pokazywały mi rodowite dziewczyny, które miały dużą ilość silikonu w biuście i pośladkach. Wyglądało to dość komicznie i jak na mój słowiański gust mało estetycznie, ale o gustach się nie dyskutuje.
J.R.: Z pewnością podziwiałeś również inne krajobrazy. Który z nich szczególnie zachwycał?
T.B:. Zachwycił mnie szczególnie widok delty Orinoko, który bardzo przypominał mi puszcze nadrzeczne na Borneo, a klimat też bardzo podobny oraz zbliżona budowa domów mieszkalnych, z wykorzystaniem wszystkiego co daje natura. Charakterystyczne dla Wenezueli, zwłaszcza dla Grand Sabana są tepuis - góry stołowe, których wierzchołki skryte są w chmurach. Występują też liczne wodospady – o różnej wysokości
i zabarwieniu, z dominującym Salto Ángel - najwyższym na świecie. Także płaskowyż Grand Sabana, którego nazwa chyba nieprzypadkowo przypomina słowo ,,sawanna”. Przyroda, którą tam spotykamy do złudzenia przypomina to, co kojarzy nam się z obrazami sawanny afrykańskiej- stepy, wysuszona trawa, niewysokie krzewy. Jedynym, co odróżnia te miejsca jest obecność lasów.
J.R.:Arepa czy empanada? Jaka z przekąsek serwowanych na straganach najbardziej przypadła Ci do gustu i z jakim dodatkami?
T.B.: Najbardziej smakowały mi empanada z farszem mięsnym lub warzywnym oraz pabellon criollo. Arepa była dla mnie, zresztą nie tylko dla mnie, nie do zjedzenia. Jeśli chodzi o przyprawy to stosują jakieś zupełnie u nas nieznane, a niektóre bardzo szokujące jak sos z mrówek
i odwłoka termita.
J.R.: W gorącym klimacie chętnie sięgamy po napoje. Czym najlepiej ugasić pragnienie? Koktajle owocowe, chicha, a może coś mocniejszego?
T.B.:Popularnymi napojami są bardzo zimne, lekkie piwa oraz oczywiście woda mineralna. Wśród mocniejszych trunków króluje rum oraz Caipirinha i koktajle typu Cuba Libre. Lokalnym drinkiem na wyspach jest Coco Loco, czyli połączenie kokosa zmieszanego z kawą
i cynamonem, a do tego w miarę ubywania zawartości dodaje sie rum. Wenezuelczycy piją ogromne ilości kawy, która jak na nasze europejskie podniebienia nie jest zbyt rewelacyjna.
J.R.: Dziękuję za rozmowę.
T.B.: Dziękuję.
Grabieże, narkotyki i seks-oferty... w podróżniczych paragonach twórców Bloga Roku 2011!
Napad w Gruzji, seksualne propozycje od kierowcy ciężarówki i handlowe od ,,biznesmanów’’ sprzedających marihuanę,
a także zdobywanie szczytów górskich w skarpetkach na dłoniach. Wszystkie te atrakcje wpisuje w swój paragon
z podróży Patryk Świątek. Smak dalekich wojaży za niewielkie pieniądze poznaje razem z Bartłomiejem Szaro.
Ich podróżniczy blog został najlepszym w Polsce w 2011 roku.
Czy sukces motywuje młodych globtroterów do dalszych wyjazdów?
Justyna Rut:,,Paragon z podróży” został najlepszym blogiem roku 2011. Czy bardziej zaskoczyć mogło Cię, tylko oberwanie cegłówką od Maciej Orłosia?
Patryk Świątek: Tak.(śmiech)Szczytem marzeń było wygranie
w kategorii podróże. Nie zostawiłem sobie w głowie miejsca na to, że zdobędę razem z Bartkiem główną nagrodę. Przez długi okres czasu nie uważaliśmy naszej strony za bloga, dopiero ostatnio spojrzeliśmy na nią inaczej.
J.R.: Nie spoczywacie na laurach, bo ostatnio są nowości takie jak telewizja. Czy jest to wasz pomysł, a może odpowiedź na sugestie czytelników?
P.Ś.: Telewizja była w planie znacznie wcześniej, jeszcze przed zgłoszeniem się do konkursu i już wtedy nagrywaliśmy pierwsze materiały, które ostatnio zostały opublikowane na blogu.
J.R.: Atrakcją dla fanów waszej strony są rebusy, które czasem wymagają zaskakujących skojarzeń. Kto je wymyśla?
P.Ś.: Robimy je na zmianę z Bartkiem.
J.R.: Wygrana motywuje, a jeszcze przed sukcesem
w konkursie powiedziałeś mi, że co roku planujecie zdobywać
o 1000 metrów większe wysokości. Kiedy następny szczyt?
P.Ś.: Na wakacjach jadę razem z Bartkiem do Nepalu.
J.R.: Czy szczyt w Nepalu też zamierzacie zdobyć
w skarpetkach na dłoniach, a może zaopatrzycie się
w profesjonalny sprzęt?
P.Ś.: Do tej wyprawy chcemy się solidnie przygotować i bardziej profesjonalnie niż do wejścia na Kazbek.
J.R.: Napad w Gruzji, seksualne propozycje od kierowcy ciężarówki i handlowe od ,,biznesmenów” sprzedających marihuanę. Czy nic nie jest w stanie sprawić, żebyś powiedział, że pasujesz i już nie jedziesz w niebezpieczne miejsca?
P.Ś.: Przygody są dla mnie motywacją do dalszych wyjazdów i nie zniechęcają do nich, ale wręcz odwrotnie. Adrenalina sprawia, że chcę ciągle podejmować nowe wyprawy.
J.R.: W podróżach do tej pory nie towarzyszyły wam dziewczyny z Polski, ale Bartek opublikował ostatnio na blogu poradnik o podrywaniu lokalnych piękności. Proponuje w nim takie sposoby jak: na zwierzątko, na tragarza lub przewodnika górskiego. Który sprawdza się najlepiej?
P.Ś.: Czytelniczki stwierdziły pod tym artykułem, że najbardziej działa na nie podrywanie w towarzystwie zwierzątka.
J.R.: Zabierasz zwierzęta ze sobą w podróży, czy ,,wypożyczasz” na miejscu?
P.Ś.: Trochę sobie żartuję, bo tak naprawdę nie mam zbyt wiele czasu na podrywanie dziewczyn na wyprawach. Wspominam wiele lokalnych piękności, ale żadna z nich szczególnie nie utkwiła mi w pamięci na dłużej.
J.R.: Brak wolnej chwili jest przeszkodą w nawiązaniu znajomości. Intryguje mnie jednak, czy nie zabieracie
w podróże polskich dziewcząt może dlatego, że wolicie lokalne piękności?
P.Ś.: Jest to jakiś argument.(śmiech) Jak się jedzie gdzieś turystycznie
z założeniem na wypoczynek oraz nastawieniem na dobrą zabawę to sprawa wygląda inaczej, rezerwuje się wtedy czas na podrywanie. Oczywiście spotykam się z miejscowymi dziewczynami czasem i zdarza się gdzieś razem przejść, ale cele moich wypraw są inne.
J.R.: Na jednym ze zdjęć jesteś w otoczeniu ortodoksyjnych muzułmanek. Czy nie obawiałeś się, żeby podejść do nich biorąc pod uwagę fakt, że ich religia dość mocno ogranicza kontakty kobiet z obcymi mężczyznami?
P.Ś.: Muzułmanki są dużo bardziej powściągliwe, ale nie wszystkie, bo te które miały okazje wyjechać na przykład na studia i mieć kontakt z inną kulturą zachowują się zupełnie inaczej, często same nawiązują rozmowę. Te dziewczyny, z którymi mam zdjęcie pochodzą z małej wioski, bardzo długo się czaiły, żeby podejść do nas i pewnie jeszcze przez tydzień opowiadały spotkaniu z nami.
J.R.: Zwiedziłeś już wiele krajów, ale z pewnością jeszcze jakiś chciałbyś zobaczyć. Gdzie jest Twoje miejsce - marzenie?
P.Ś.: W Ameryce Południowej – Peru i dżungla amazońska. Chciałabym tam, kiedyś pojechać i pewnie się uda.
J.R.: Będę mocno trzymała kciuki za spełnienie tego marzenia. Dziękuję za rozmowę.
P.Ś.: Dziękuję również.
a także zdobywanie szczytów górskich w skarpetkach na dłoniach. Wszystkie te atrakcje wpisuje w swój paragon
z podróży Patryk Świątek. Smak dalekich wojaży za niewielkie pieniądze poznaje razem z Bartłomiejem Szaro.
Ich podróżniczy blog został najlepszym w Polsce w 2011 roku.
Czy sukces motywuje młodych globtroterów do dalszych wyjazdów?
Justyna Rut:,,Paragon z podróży” został najlepszym blogiem roku 2011. Czy bardziej zaskoczyć mogło Cię, tylko oberwanie cegłówką od Maciej Orłosia?
Patryk Świątek: Tak.(śmiech)Szczytem marzeń było wygranie
w kategorii podróże. Nie zostawiłem sobie w głowie miejsca na to, że zdobędę razem z Bartkiem główną nagrodę. Przez długi okres czasu nie uważaliśmy naszej strony za bloga, dopiero ostatnio spojrzeliśmy na nią inaczej.
J.R.: Nie spoczywacie na laurach, bo ostatnio są nowości takie jak telewizja. Czy jest to wasz pomysł, a może odpowiedź na sugestie czytelników?
P.Ś.: Telewizja była w planie znacznie wcześniej, jeszcze przed zgłoszeniem się do konkursu i już wtedy nagrywaliśmy pierwsze materiały, które ostatnio zostały opublikowane na blogu.
J.R.: Atrakcją dla fanów waszej strony są rebusy, które czasem wymagają zaskakujących skojarzeń. Kto je wymyśla?
P.Ś.: Robimy je na zmianę z Bartkiem.
J.R.: Wygrana motywuje, a jeszcze przed sukcesem
w konkursie powiedziałeś mi, że co roku planujecie zdobywać
o 1000 metrów większe wysokości. Kiedy następny szczyt?
P.Ś.: Na wakacjach jadę razem z Bartkiem do Nepalu.
J.R.: Czy szczyt w Nepalu też zamierzacie zdobyć
w skarpetkach na dłoniach, a może zaopatrzycie się
w profesjonalny sprzęt?
P.Ś.: Do tej wyprawy chcemy się solidnie przygotować i bardziej profesjonalnie niż do wejścia na Kazbek.
J.R.: Napad w Gruzji, seksualne propozycje od kierowcy ciężarówki i handlowe od ,,biznesmenów” sprzedających marihuanę. Czy nic nie jest w stanie sprawić, żebyś powiedział, że pasujesz i już nie jedziesz w niebezpieczne miejsca?
P.Ś.: Przygody są dla mnie motywacją do dalszych wyjazdów i nie zniechęcają do nich, ale wręcz odwrotnie. Adrenalina sprawia, że chcę ciągle podejmować nowe wyprawy.
J.R.: W podróżach do tej pory nie towarzyszyły wam dziewczyny z Polski, ale Bartek opublikował ostatnio na blogu poradnik o podrywaniu lokalnych piękności. Proponuje w nim takie sposoby jak: na zwierzątko, na tragarza lub przewodnika górskiego. Który sprawdza się najlepiej?
P.Ś.: Czytelniczki stwierdziły pod tym artykułem, że najbardziej działa na nie podrywanie w towarzystwie zwierzątka.
J.R.: Zabierasz zwierzęta ze sobą w podróży, czy ,,wypożyczasz” na miejscu?
P.Ś.: Trochę sobie żartuję, bo tak naprawdę nie mam zbyt wiele czasu na podrywanie dziewczyn na wyprawach. Wspominam wiele lokalnych piękności, ale żadna z nich szczególnie nie utkwiła mi w pamięci na dłużej.
J.R.: Brak wolnej chwili jest przeszkodą w nawiązaniu znajomości. Intryguje mnie jednak, czy nie zabieracie
w podróże polskich dziewcząt może dlatego, że wolicie lokalne piękności?
P.Ś.: Jest to jakiś argument.(śmiech) Jak się jedzie gdzieś turystycznie
z założeniem na wypoczynek oraz nastawieniem na dobrą zabawę to sprawa wygląda inaczej, rezerwuje się wtedy czas na podrywanie. Oczywiście spotykam się z miejscowymi dziewczynami czasem i zdarza się gdzieś razem przejść, ale cele moich wypraw są inne.
J.R.: Na jednym ze zdjęć jesteś w otoczeniu ortodoksyjnych muzułmanek. Czy nie obawiałeś się, żeby podejść do nich biorąc pod uwagę fakt, że ich religia dość mocno ogranicza kontakty kobiet z obcymi mężczyznami?
P.Ś.: Muzułmanki są dużo bardziej powściągliwe, ale nie wszystkie, bo te które miały okazje wyjechać na przykład na studia i mieć kontakt z inną kulturą zachowują się zupełnie inaczej, często same nawiązują rozmowę. Te dziewczyny, z którymi mam zdjęcie pochodzą z małej wioski, bardzo długo się czaiły, żeby podejść do nas i pewnie jeszcze przez tydzień opowiadały spotkaniu z nami.
J.R.: Zwiedziłeś już wiele krajów, ale z pewnością jeszcze jakiś chciałbyś zobaczyć. Gdzie jest Twoje miejsce - marzenie?
P.Ś.: W Ameryce Południowej – Peru i dżungla amazońska. Chciałabym tam, kiedyś pojechać i pewnie się uda.
J.R.: Będę mocno trzymała kciuki za spełnienie tego marzenia. Dziękuję za rozmowę.
P.Ś.: Dziękuję również.
sobota, 14 kwietnia 2012
,,Staje się zwykłym śmieciem”
Kobieta w islamie. Czy studia są dla muzułmanek jedyną szansą na odrobinę wolności?
Koran szczegółowo określa zakazy i nakazy dotyczące życia religijnego muzułmanów. Pozycja kobiety w islamie jest silnie uzależniona najpierw od jej rodziny, a później męża. Godność muzułmanki może naruszyć nawet kontakt z obcymi mężczyznami na ulicy czy w autobusie. Najważniejszą wartością dla młodej, niezamężnej dziewczyny jest dziewictwo, ponieważ jego utrata przed małżeństwem godzi w honor rodziny. Islam nie ogranicza jednak roli kobiety tylko do domowych obowiązków, ale pozwala także na zdobywanie wykształcenia. Korzysta
z tego wiele młodych dziewcząt, ponieważ wyjazd z kraju arabskiego na zagraniczne uniwersytety staje się często jedyną szansą zasmakowania większej wolności, poznania bardziej swobodnego stylu życia.
- Muzułmanki są dużo bardziej powściągliwe, ale nie wszystkie, bo te które miały okazje wyjechać na przykład na studia i mieć kontakt z inną kulturą zachowują się zupełnie inaczej, często same nawiązują rozmowę - stwierdza Patryk Świątek, student III roku geografii na Uniwersytecie Jagielloński.
Zajęcia na studiach i zasady islamu. Czy zawsze można je pogodzić?
W waszym kraju źle się patrzy na odmienności obcokrajowców – wypowiada się pragnąca zachować anonimowość studentka, która przyjechała do Polski z Arabii Saudyjskiej.
Polacy często nie reagują przychylnie już na sam strój muzułmanek, które muszą nawet w czasie upałów zakrywać ciało i głowę. Na uczelniach studentki z krajów arabskich realizują ten sam program, nawet jeśli przyjechały wyłącznie na krótką wymianę. Nie bierze się pod uwagę, że ich religia nakłada im pewne ograniczenia mogące utrudniać udział we wszystkich zajęciach.
- Musiałam zrezygnować z wyjść na basen w czasie wychowania fizycznego. Przychodząc w takim stroju, jaki jest zgodny z zasadami mojej religii i, który zakładam na plaży w moim kraju zostałabym wyśmiana - opowiada Samira, po tym jak musiała zamienić zajęcia
z pływania na ćwiczenia korekcyjne.
Czy studentki-muzułmanki imprezują?
Życie studenckie kojarzy się nie tylko z studiowaniem, ale też z licznymi imprezami. Islam zabrania jednak spożywania alkoholu, a także sytuacji, kiedy kobieta może znaleźć się zbyt blisko innych mężczyzn.
- Czasami, ale bardzo rzadko zdarza mi się wieczorem spotkać się ze znajomymi. Nigdy nie wybieram jednak dużych klubów, tylko mniejsze lokale, gdzie można usiąść, porozmawiać i wypić bezalkoholowe piwo - twierdzi Samira.
Nie wszystkie muzułmanki rezygnują z odrobiny wolności, jakie stwarza im wyjazd z kraju i brak kontroli ze strony rodziny.
- Moja siostra wyjechała na studia do Londynu i całkowicie straciła głowę dla jednego mężczyzny. Musiałam pożyczyć jej pieniądze na zabieg hymenoplastyki. Dla nas dziewictwo jest bezcenne, a gdy kobieta traci je przed małżeństwem staje się zwykłym śmieciem. Nie mogłam dopuścić do zniszczenie honoru mojej rodziny, więc dałam jej pieniądze na zabieg - opowiada studentka z Arabii Saudyjskiej, która studiuję w Krakowie już trzy lata.
Jak Polacy traktują muzułmanki?
- Nie narzekam na zachowanie Polaków, bo wiem, że oni też czują się ,,inni", gdy przyjeżdżają do mojej ojczyzny. Najbardziej drażni mnie jak przy trzydziestostopniowym upale ktoś pyta mnie, czy nie jest gorąco, w tym hidżabie i sugeruje zdjęcie go. Także stwierdzenia koleżanek ze studiów, o tym jak mi dobrze, że nie muszę robić rano fryzury. Mam zakryte ciało i włosy, ale to nie znaczy, że się nie myję i nie czeszę – nie ukrywa żalu za złośliwe uwagi Samira.
Hidżab, czyli nakrycie głowy,
które w islamie obowiązuje kobiety.
Fot.Kamila Isakiewicz
Strój kąpielowy muzułmanki na plaży w Czarnogórze.
Fot. Justyna Rut
Subskrybuj:
Posty (Atom)